NIKT WAM TYLE NIE DA CO JA MOGĘ OBIECAĆ-STRATEGIĘ ZRÓWNOWAŻONEGO ROZWOJU,POLSKI ŁAD,DEKALOG POLSKICH SPRAW .TYSIĄCE TWARZY ,SETKI MIRAŻY, TO CZŁOWIEK TWORZY METAMORFOZY.
Dziennikarz Leszek Szymowski kilka lat temu ujawnił, że Mateusz Morawiecki mógł współpracować z komunistyczną służbą bezpieczeństwa wschodnich
Niemiec a dokładnie grupą operacyjną warszawa STASI (Operativgruppe Warschau, Operativgruppe des MfS in der VR Polen, w skrócie OG Warschau)
Ojciec Mateusza właśnie w tym czasie założył "Solidarność Walczącą". Walcząc i spiskując nie miał czasu pracować ,bo ukrywał się z tajemniczą obcą kobietą. Ktoś w tym czasie musiał utrzymywał mamę Mateusza i jego trzy siostry?
Dzięki niej 14 letni Mateusz z kosztami utrzymania nie miał żadnego problemu, zrywał PRL owskie
biało- czerwone i robotnicze czerwone
flagi z drzewc, pisał brzydkie słowa na murach. W tym czasie Inspektorat II Biura Studiów SB nadał mu status osoby zabezpieczonej .(Status taki nadawano kandydatom na konfidentów lub już zwerbowanym)
Dokładne szczegóły
zamknięte są w archiwach IPNu. Oficjalnie Mateusz kończy studia i KTOŚ wysyła go na studia podyplomowe do USA i RFNu . Takie studia robią ci co mają kasę,
albo dostają jakieś cudowne
stypendia. Tata Kornel jako „solidarnie
walczący”
przeciwnik okrągłego stołu był w odróżnieniu od
innych tuzów „S” pozostawiony
na bocznym torze. Nie został prezydentem, ministrem ani nawet posłem. Syna o dużych jak zawsze potrzebach nie miał czym zasponsorować.
Zrobił to więc ktoś inny? Na kilku posiedzeniach Sejmu niezłomny
Konfederata Grzegorz Braun pytał
Morawieckiego czy figurujący
w aktach sowiecko enerdowskiej bezpieki tajny współpracownik Mateusz Jakub
Morawiecki ur. 20 czerwca 1968 we Wrocławiu o pseudonimach Jakob, vel Sztudent
to przypadkiem nie on. Jak dotąd Mateusz nie odpowiedział.
Potem ktoś zapewne za zasługi wstawia go do zarządu Banku Zachodniego. Kto wstawił nie ekonomistę, nie finansistę, nie inżyniera, tylko tzw. humanistę. przeciętnego historyka do zarządu banku do dziś nie wiadomo. Na przełomie transformacji ustrojowej przejście do banków traktowano jako najbezpieczniejszy spadochron dla ludzi odrywanych od koryt. Ludzi WSI, aparatu PZPR , agentów służb. Tam mieli się dobrze mieć i dopilnować by transformacja przebiegła we właściwym kierunku .
Na prezesa banku mimo, że było kilku bardziej fachowych kandydatów załapał się metodą na „złote góry” ,którą powtarzał jeszcze kilkukrotnie najpierw przed Tuskiem, potem przed Kaczyńskim. Polegała na tym ,że kiedy inni kandydaci oferowali nowym właścicielom banku Irlandczykom rzeczy konkretne i realne on zaproponował porywającą wizję rozwoju banku, który miał szybko przeskoczyć do najwyższej ligi. Propozycja była niczym kolorowy ptak. Piękny, choć tak naprawdę nieosiągalny.
Pod zarządem Mateusza Bank Zachodni miał szybko zostawić za plecami swoich dotychczasowych konkurentów i błyskawicznie doszlusować do banków światowych. Nowi irlandzcy właściciele do niedawna byli parweniuszami europejskiego rynku bankowego, którzy wdarli się na salony. Bank Zachodni był z kolei parweniuszem polskiego rynku. Morawiecki był parweniuszem polskich bankierów. Postawili więc na niego, bo on stworzył im iluzję, w którą chcieli wierzyć. Nic z tego nie wyszło. Musieli sprzedać Bank Zachodni i co tam jeszcze mieli.
To był ten pierwszy raz kiedy Mateusz Morawiecki uznał, że drogą do osobistego sukcesu jest przedstawianie porywającej wizji, choćby i nierealistycznej. W 2015 roku powtórzył manewr sprzed ośmiu lat. Poszło tym łatwiej, że do swojej wizji musiał przekonać Jarosława Kaczyńskiego, człowieka, który na ekonomii i gospodarce zna się słabo albo wcale, bo nawet nie robi zakupów w sklepie. A później, już jako wicepremier, przedstawić swój plan obywatelom. Dla przytłaczającej większości Polaków, mających jeszcze bledsze pojęcie o gospodarce niż prezes Prawa i Sprawiedliwości, żyjących w świecie iluzji i mitów o potędze Rzeczpospolitej, liczyły się tylko hasła i wywoływane nimi emocje. Morawiecki obiecał im Polskę będącą gospodarczym gigantem. Dlaczego mieliby nie uwierzyć byłemu prezesowi dużego banku, skoro wcześniej jego wizja porwała nawet irlandzkich bankowców? Te jego niebiańskie pomysły: milion samochodów elektrycznych, pociągi na poduszkach powietrznych, lukstorpeda, autostrada Carpatia, promy i drony dały mu wśród prostego elektoratu wielką popularność .Bo kto nie chciałby żyć w takim pięknym świecie, tym bardziej za darmo.
Co z tego że są to pomysły nierealistyczne, anachroniczne, poza horyzontem planistycznym. On będąc historykiem naśladował Aleksandra Macedońskiego, który mówił do swoich żołnierzy: idziemy na kraniec świata. Nikt nie wiedział, gdzie ten kraniec jest, co to oznacza, ale szli ku nowemu, nieznanemu i nieodkrytemu ,pociągającemu. Czysty populizm ubrany w elegancki garnitur i podbity legendą byłego bankowca.
Zapewnianie mało rozumiejących ludzi, że będziemy bogatym krajem, gospodarczym gigantem było poruszające i wielu się na to dało złapać. Złapał się Kaczyński, historycy z PIS i wielu w całym narodzie. Bo ostatnia umiera nadzieja.
Jak spełniły się obietnice premiera pokazuje polski elektryczny samochód Izera i tysiące barek na „Przekopie Mierzei Wiślanej”.
W Mateusza wizje uwierzył jeszcze bardziej chyba inteligentny prezydent. Mateusz poinformował ,że po przeliczeniu ma większość w Sejmie ,więc Duda zaprzysiągł jego rząd. 11 wyjdzie Szydło z worka.
Komentarze
Prześlij komentarz