SEX W KONSPIRACJI CZYLI Z KIM PRZEDZIERAŁEM SIĘ KANAŁAMI Z ŻOLIBORZA NA NOWOGRODZKĄ





O udziale Prezesa w Powstaniu Żoliborskim niewiele  można dorzucić do tego ,czego dziś szeroko naucza zreformowana polska,narodowa szkoła.Wszyscy jak jeden mąż i żona wiedzą ,że już wtedy przedzierał się bohatersko na Nowogrodzką przez wrogie niemieckie mordy zdradzieckie i kanalie co uczciliśmy wszyscy w godzinę W.Znacznie ciekawsze i mniej znane ze względu na cenzurę obyczajową są dokonania Prezesa w walce z totalitaryzmem o wolność obyczajową by nie powiedzieć seksualną.Poniżej fragment relacji Galla Anonima z tych niesamowitych z dzisiejszego punktu widzenia wydarzeń.


WF jakoś przeleciał .Pan Wuefman rzutki miłośnik sportów w dziesiątkach rzucił mimochodem co tam miał w magazynku :skakanki ,rakietki i stół do pingla ,siatkę do siatki, piłki małe i duże, napompowane i flaki ,pompki i gwiazdy. Każdy uczeń miał się zająć według chęci i zainteresowań. J44 jako gwiazda robił gwiazdy ,a myśląc już o wieczornym spotkaniu-pompki ,pieski i kangurki. Zanim skończył Pan Wuefman odgwizdał koniec i do domu. Do domu J44 miał barani skok więc postanowił dokończyć przerwane na WF gwiazdy .

Jak postanowił tak konsekwentnie zrobił i rozgwieździł całą prowadzącą przez Żoliborz Aleję 1 Maja .Od tamtej chwili tutejsi nazywają ją Aleją Gwiazd 1 Maja. Po dotarciu do domu świadomy co czeka go wieczorem szybko odrobił zadane lekcje by rodzice nie zatrzymywali go nieustępliwie w domu. Żeby uzasadnić jakoś konieczność wyjścia z domu tak późno wylał nieco atramentu na zeszyt do religii. Ze skruchą na kolanach zgłosił ten fakt rodzicom sugerując, że do usunięcia plam niezbędna jest bibuła. Ojciec stary partyzant po zmianie stron nie trzymał jednak żadnej bibuły w domu. Był jednak żywotnie w imieniu swoich nowych mocodawców zainteresowany pozyskaniem informacji gdzie ,kto i jaką bibułę emituje i kolportuje .Jarek spadł mu więc jakby prosto z nieba o czym świadczył wymownie fakt ,że to żaden inny tylko właśnie zeszyt do religii uległ zalaniu a atrament był niebieski. „Synu’ rzekł „bez bibuły nie uratujemy twego zeszytu do religii.

Jeśli masz kontakt idź i więcej nie grzesz nieuwagą i roztargnieniem”. J44 uzyskawszy takie rekomendacje szybko dla kamuflażu przebrał się za bezdomnego psa, oczy przysłonił maską Zorro i wymknąwszy się tylnym wyjściem na ulicę zakosami gubiąc trop i możliwy ogon przemykał zaułkami na umówione miejsce spotkania. Dom pod wskazanym w grepsie adresem stał na uboczu jakby zachęcając do tajnych schadzek. Wszystkie lampy w okolicy ktoś zapobiegliwie potłukł tak że przez cały dzień niepodzielnie panował tu mrok średniowiecza. Tylko psi węch pozwolił J44 odnaleźć podany przez Inkę adres którego wzrok mu nie sięgał. Zakołatał, zachrobotał ,zaskomlał do drzwi. Raz, drugi , trzeci. Do trzech razy sztuka. Tak trzeba pukać .Po ostatnim puknięciu drzwi lekko skrzypnęły i uchyliły się. Ktoś w głębi, niewidoczny w mroku przytłumionym konspiracyjnie głosem zapytał :hasło?


„Uppsala” szepnął J44 gdyż tylko takie hasło pamiętał z przeczytanej książki.” Korona” odpowiedział ukryty w mroku spiskowiec i wpuścił go do środka. W środku mrok był jeszcze gęstszy niż na zewnątrz, zagęszczony dodatkowo aurą tajemnicy i spisku. Tajemniczy milczący osobnik zapalił osłoniętą, niewidoczną z zewnątrz lampę i szepnął .Chodź za mną J44.Poszli ciemnym korytarzem nic nie widząc, nic nie słysząc aż doszli. Otworzyły się kolejne drzwi za którymi ukryte było najbardziej zakonspirowane miejsce na Żoliborzu. Miejsce o którym wiedziało tylko kilku podwójnych agentów bezpieczeństwa. Tu jak się później okazało biło serce podziemnego życia stolicy i kraju, serce niezgody na zło i walki o dobro. Tego J44 dowiedział się jednak później. Na razie lustrował rozjarzonym wzrokiem ukrytym za kamuflującą maską Zorro wnętrze pomieszczenia skromnie umeblowane w duchu socrealizmu. Oprócz paru prostych szafek zauważył maszynę do pisania Singera, tej samej marki maszynę do szycia strojów kamuflujących, powielacz korbowy ,barek zaopatrzony ,perski dywan ,kilka wyściełanych krzeseł i szeroka kanapę w stylu Ludwika XIV. Na kanapie tej jak kotka na dachu rozciągała się w pełnej rozciągłości jeszcze rano nauczycielka , teraz nie konspirująca tutaj swoich szokujących krągłości Inka. Tajemniczy spiskowiec ,który go tu sprowadził krył się chyłkiem po kątach nie chcąc wyjść na jaw. Próbował Inkę czymś przykryć by najdłużej jak można utrzymać tajemnicę. Bez skutku bo coraz bardziej się rozkopywała. Najpierw z twarzowego błękitnego sweterka ,potem białej nauczycielskiej bluzeczki ,plisowanej spódniczki do kolan i wreszcie czarnych kabaretek.

Anonimowy gospodarz na ten widok zasłonił wstydliwie twarz, najpierw rękami ,potem bibułą po którą przybył J44. Zaczął się rozpaczliwie kurczyć jakby dostał skurczów .Kiedy wyglądał już jak pokurcz zawinął się jak fryga i schował za kanapę.J44 przeciwnie. W czasie kiedy Inka rozkopywała się z kolejnych ciuszków jemu ciśnienie rosło, gorąca pulsująca krew napływała do wszystkich członków. Już nie odezwawszy się przecież jeszcze ani słowem zamierzał skonsumować zaistniałą sytuację ,już do niej podchodził odpinając guziki kiedy ktoś załomotał do drzwi. Raz ,drugi. Zaskoczony oklapł, zmiękł, struchlał. A gdy drzwi się otworzyło to za drzwiami nic nie było. Jedynym wytłumaczeniem na to walenie był dochodzący zza kanapy łomot serca przyczajonego tam gospodarza. Przechodzący w palpitację łomot wywołany obawą że aktem założycielskim nowej rewolucyjnej organizacji będzie banalne i mało patriotyczne barabara.

Po paru głębszych oddechach J44 odpuścił i zapiął guziki a Inka wciągnęła powoli czarne kabaretki. Tajemniczemu gospodarzowi udało się jakoś rozkurczyć ,podkurczył wiec nogi i usiadł na kanapie obok Inki wskazując J44 wolne krzesło. Po raz pierwszy odezwał się głosem pewnym ,pełnym pasji, wiary i przekonania do swych racji. „Zacznijmy od początku jak na podziemną organizacje przystało. Wiem już kim jesteście i jakie macie pseudonimy .Ja dla was nazywam się Policmajster i jestem tu szefem. Kwatera jest moja i to ja potłukłem dla kamuflażu wszystkie lampy na ulicy. Naszym celem jest zwycięstwo dobra i dobrobyt. Aby to osiągnąć musimy zwalczyć zło .Aby zwalczyć zło musimy najpierw je namierzyć, zdefiniować i przyjąć plan eliminacji. Od dzisiaj spotykamy się w tym miejscu co 3 dzień kwadrans po nieparzystej. Każdy z was notuje szyfrem wszystkie zauważone przypadki zła i przygotowuje jeszcze bardziej zaszyfrowany meldunek. Meldunki przynosicie na zebrania organizacji. Po analizie określę co robimy dalej. Na razie będzie to dla was okres próbny. Zobaczymy co przyniesiecie ,do czego jesteście zdolni i czy podziemna Ojczyzna może na was liczyć .Wtedy w tajnym głosowaniu postanowimy o waszej konspiracyjnej przyszłości. Z mojej strony to tyle. Wam nie udzielam na razie głosu, bo chciałbym uniknąć zbędnego rozgłosu. Pójdę teraz swoim zwyczajem gdzieś się trochę przyczaić, a wy zanim się rozejdziecie przelećcie się trochę jak chcecie." Zakręcił się, przygarnął Stena i zniknął w ciemnej czeluści korytarza.

W pokoju zapanowało krępujące milczenie. Jeszcze nie opadło wrażenie po spotkaniu z dowódcą, jeszcze nie opadł kurz po jego twardych słowach, a trzeba było zmierzyć się z nowym wyzwaniem. Tym bardziej ,że tam na J44 rodzice czekają z kolacją ,a na Inkę niesprawdzone klasówki i głodny mąż niezguła. Co nagle to po diable. Jakże zatem było w tym rewolucyjnym pośpiechu budować nastrój do prawdziwego zjednoczenia w walce, ekstatycznego spełnienia najśmielszych wizji.

Zrobili to więc szybko w milczeniu owiec, bez zbędnego zdejmowania ubrań , w ciszy, po partyzancku.
On nowicjusz kierował się wytycznymi Organizacji. Ona co z niejednego pieca chleb jadła profesjonalnym wyuzdaniem wymieszanym z nowo obudzonym entuzjazmem. Mimo przejmującej ciszy był to ich najwspanialszy ,niezapomniany pierwszy raz w konspiracyjnej konfiguracji. Ich pierwszy konspiracyjny numerek.

Drugi numerek z pogłębioną psychologiczna analizą partyzanckich więzi czyli jaką role odgrywa sex w konspiracji w następnej odsłonie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

JESTEM TAKI ,JESTEM TAKI ZMĘCZONY.BOLĄ MNIE RĘCE ,GŁOWA I OBIE NOGI.PĘKA MI SERCE,TYLE SIE DZISIAJ DZIAŁO. WSZYSTKO PRZEZ TUSKA Z JEGO NIEMIECKĄ BANDĄ.

NIE TRZEBA KOŃCZYĆ OXFORDU, YALE CZY HARVARDU, BY ZARABIAĆ MILIONY.JEŚLI TAK CHCE PREZES KACZYŃSKI WYSTARCZY KORESPONDENCYJNA WYŻSZA SZKOŁA OCHRONY ŚRODOWISKA -KIERUNEK BHP.

NOWA MINISTER KULTURY ZAPRAGNĘŁA W PODZIĘKOWANIU NAWIĄZAĆ Z PREMIEREM BLIŻSZY KONTAKT JAK KIEDYŚ Z PEWNYM KOMPOZYTOREM. NIESTETY MATEUSZ PRZEPISAŁ MAJĄTEK NA ŻONĘ. NIE MOŻE WIĘC RYZYKOWAĆ.