SAMOTNOŚĆ W RAJU NA HAJU
Samotność spada jak deszcz
na pierś rolnika,
jak jastrząb na swój łup.
Jest i nikt jej
nie potrafi powstrzymać
przed nią.
Pośrodku ciszy jestem ja,
którego dotyczą poszczególne zwroty,
który jestem
panem swoich przestrzeni,
który śpiewa hymn na cześć
zdarzeń dotykalnych
i muszę go wysłuchać
będąc obecnym.
Zapragnąłem ,aby stało się
zgodnie z moją piękną,
dojrzałą pełnią.
Odpowiedziało znanym schematem:
Samotność dla samotnych,
niesiona oddechem
skazańców,
synów nieobecności.
Chciałbym ,chciałbym
nagiąć fakty do wyobraźni,
aby stała się moją drugą egzystencją
jak przyjaciel.
By mi były daleką,
jednak prawdziwą galaktyką,
którą mógłbym zapłodnić życiem.
Tak miotam się pomiędzy
możliwym i fikcyjnym.
Tak mogę popadać jedynie w
letarg
zamiast osiągnąć upragniony sen.
Tak mogę być inspiratorem
nigdy nie spełnionych pragnień.
Łatwych, ale jakże trudnych
przy tej nieokiełznanej niezaradności
kontynuowanej
beztrosko
jakbym czekał na spełnienie
realności, samotnej egzystencji.
Samotność jak deszcz
wsiąka ostatecznie w ziemię.
Niby
lato, a tak jakby
jesień
smutna
niosła
wodę w koszu.
Jakby
ptaki bałamutne
szumiały
w odlocie.
Jakby
stary
i
zgrzybiały
czas
brodził po błocie.
Niby
lato…
Ponad
smutki
mokrej
ciszy
wzniosła
błękit oczu.
Niby
wiosna
wciąż
beztroska,
niby
maj urocza.
Przeminęła
jak
dzień ciepły,
jak
przemija życie.
Czasem
jeszcze
widmo
oczu
przebłyśnie
w błękicie.
Komentarze
Prześlij komentarz