POEZJOpisA WIWISEKCJA RETROSPEKCJI


10

Człowiek którego gonię

jest za zakrętem snu.

Jeszcze go nie śniłem,

jak nie śniłem pochodni,

jak nie sniłem płaczu kobiet,

jak nie śniłem drewnianych krzyży.


Człowiek którego gonię

jest jedynym którego chciałbym

zapytać czy daleko.


Modlę sie o sen

jak modlę się o twarz

którą mógłbym mu pokazać,

jak modlę się

o kilka dni zwłoki.

Człowiek którego gonię

Wymyka się z mojego snu.

Jest we mnie.

Jest moim przeznaczeniem.


 33


Lecę do ognia ,który płonie we mnie.

Oślepiona ćma ku morzu krwi.

I nie ma wyboru tylko strach i krzyk.

Tylko to potrafię.

Spłonąć nagłym skurczem,

eksplozją granatu.

Zapaść się

w spazmie bólu i rozkoszy,

bez których lepiej już spłonąć.

Przybita szpilką za szybą gabloty

uważaj na kurz.


77

Bez pożegnalnych hymnów,

bez rwących włosy płaczek,

bez ostatniego rozgrzeszenia i błogosławieństwa

odszedł Człowiek.

Leżąc na asfalcie,

mijany przez obojętne samochody,

obojętnych ludzi

drgał zużywając resztki Życia

o którym pisali poeci.

Odszedł jak wyrzucony,

nieprzydatny przedmiot.

Nie pożegnany krzykiem ptaków

ani trzęsieniem Ziemi.

Dziś wiedząc że jestem

tylko zwykłym niepozornym człowiekiem,

który na bruku czy na asfalcie

będzie kopał powietrze

boję się śmierci,

która jest we mnie.

5


Tępo uderza

przeciągane przez ziemię

wszelkie zaczarowanie.

Ociera się,krwawi.

Pozostawia barwy w ceramicznej glinie.


Tu stać miał dom

wzniesiony przeciw wszystkim

jednym wielkim westchnieniem.

Tu słychać tylko cichy jęk

okradzionych marzeń,

rozdartych zaczarowań

otwartych zwodzonych mostów.

Nie ma nawet o co

tłuc wyłysiałym czołem.

Nie ma na czym zaczepić

przyjaciela sznura,

który może innym

przyniósłby trochę szczęścia.


Tępo uderza ogłupiałe tętno

dla samej przyjemności uderzania.

Dla samej satysfakcji

bijącego źródła,

które za chwilę wsiąka.

Ziemia jest tłusta,

syta i napojona.

Całego cię nie przełknie.

Musisz tak tkwić w niej,

przeżyć jej tępe przyciaganie.

 9


Drewniane psy

przeżywają manię wielkości

jak okres rui.

Podrygując niezgrabnie,

prężac drewniane lędźwia

orzą ziemię

w pogoni za zaspokojeniem.

Kiedyś te psy

wydawały się tylko nieszczęśliwe.

Czasami zostawały

przyjaciółmi Człowieka

jak psy prawdziwe.

Teraz podniecone mokrym zapachem

kłapią rozeschłymi paszczami.

Człowiek jeśli sam nie został drewnianym psem

Spluwa z obrzydzeniem na ich ślad

I odchodzi.

6


Czuję jak ugina się Ziemia.

Jak za każdym rogiem

czyha smagły cień.

Jak targa się nić

wymarzonej światłości.

Jak wymykam się sobie z rąk.

Jak otwieram nie swe własne oczy.

Jak dochodzę do pierwszych skrzyżowań.

Czuję....

Powoli skrada się za plecami

stąpając na owłosionych palcach

dawno wygnana żądza.

I jakby się spodziewała,

że nadszedł jej dzień

kołysze biodrami

odwieczny taniec płodności.

Jakbym już nie ten sam

już nie podnoszę czoła.

Kiedy mi kładzie ręce.

zamykam szczelnie oczy

by starym prawem ślepca

oddać się jej palcom.

Szepce mi białe tango,

zagłębiam sie po szyję.

Szepce...

Już nie rozumiem.

Krzyczy...

Już tylko czuję.

2

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

JESTEM TAKI ,JESTEM TAKI ZMĘCZONY.BOLĄ MNIE RĘCE ,GŁOWA I OBIE NOGI.PĘKA MI SERCE,TYLE SIE DZISIAJ DZIAŁO. WSZYSTKO PRZEZ TUSKA Z JEGO NIEMIECKĄ BANDĄ.

NIE TRZEBA KOŃCZYĆ OXFORDU, YALE CZY HARVARDU, BY ZARABIAĆ MILIONY.JEŚLI TAK CHCE PREZES KACZYŃSKI WYSTARCZY KORESPONDENCYJNA WYŻSZA SZKOŁA OCHRONY ŚRODOWISKA -KIERUNEK BHP.

NOWA MINISTER KULTURY ZAPRAGNĘŁA W PODZIĘKOWANIU NAWIĄZAĆ Z PREMIEREM BLIŻSZY KONTAKT JAK KIEDYŚ Z PEWNYM KOMPOZYTOREM. NIESTETY MATEUSZ PRZEPISAŁ MAJĄTEK NA ŻONĘ. NIE MOŻE WIĘC RYZYKOWAĆ.