WITAJ NA HAJU
Płaszczyzna asfaltu zszarzałego od ocierania
podeszw , opon i czasu falowała do wtóru wibrującym cząsteczkom powietrza,
które oszalałe od otrzymanej energii wykonywały chaotyczne ruchy od zderzenia do zderzenia. Z kłującego oczy nieba płynęły nieskończone tłumy kwantów
oznajmiając o nieprzerwanych reakcjach termojądrowych na Słońcu. Zadeptywaliśmy
ten asfalt powolnymi ,wyrachowanymi uderzeniami stóp ,przygważdżaliśmy go coraz
bardziej do ziemi zmniejszając jego szanse na oderwanie się, przemianę w ciało
ezoteryczne, swobodne ,nie dając mu więcej niż sami możemy osiągnąć. Na
zewnątrz naszych masek rozgrywał się dzień małego miasteczka wypełniony
zapachami świeżego pieczywa ,mydlin ,potu zasiedziałych przy biurkach
urzędników. Miasteczko nie było duże ,akurat takie aby iść przed siebie w z
góry określonym celu nie zwracając na siebie uwagi. Nie zwracając uwagi na
innych ,przyszłość ,przeszłość , na nic .Płaszczyzna asfaltu od czasu do czasu
wyrzucała w górę strumień niedookreślonych ,szumiących anonimowo samochodów
,wlewała się do okien stojących na pierwszy rzut oka nieruchomo budynków.
Szliśmy leniwie lecz konsekwentnie by dopełnić rytuału snu , który śnił jeden z
przywódców Kongregacji Niepotrzebnych Rzeczy Istniejących. Po lewej stronie
dostrzegliśmy wreszcie tę bramę otwierającą przejście na to zaciemnione
podwórko oczekujące od lat na nasze przyjście. Skręciliśmy w półmrok
nakłaniający do koncentracji i gotowości.
Każdy z nas podchodzi ł po kolei i zagrzebywał
głęboko swoje koty ,tak aby ich obecność tam wyglądała na odwieczną i
przypadkową .Po wyjściu na ulicę ukłoniliśmy się sobie wzajemnie i rozeszliśmy
w różne strony. Pozostawione za bramą nieżywe nigdy koty będą musiały poczekać
aż kilka nieznających się ale wspólnym celem połączonych i
uświęconych osób podejmie kiedyś kolejną próbę spełnienia rytuału snu przywódcy
kongregacji. Ja po zdjęciu maski stałem się na powrót tylko zwykłym księgowym
Banku Spółdzielczego ale świadomym już tego ,że można być jednocześnie kimś
zupełnie innym ,kimś dla kogo bilans kwartalny jest tak ważny jak krew z nosa
konia na biegunach. Kimś zapewne lepszym i szlachetniejszym poprzez uczestnictwo
w tajemnym misterium dla wybranych i wtajemniczonych . A może gorszym poprzez
uczestnictwo w podejrzanych nieczystych praktykach .Nigdy się tego nie
dowiedziałem jak też i tego czy i inni mieszkańcy miasteczka zostawali
uczestnikami rytuału snu. Czy byłem jednym z pierwszych czy jednym z ostatnich.
Komentarze
Prześlij komentarz