NAJJAŚNIEJSZY PANIE. MY TWOI SŁUDZY UNIŻENI PRZYSIEGAMY CI WIERNOŚĆ ,LOJALNOŚĆ ,PARTYJNĄ UCZCIWOŚĆ I ŻE CIĘ NIE OPUŚCIMY AŻ DO ŚMIERCI.

 

Demokracja jako władza ludu ma swoje dobre i złe strony .Podobnie jak absolutyzm oświecony. Jeśli władca absolutny, król, cesarz czy car ma dużo oleju w głowie, to sprawy idą w dobrą stronę i nie są w stanie przeszkodzić anarchia  i liberum veto. Jeśli trafi się władca szalony czy niewydarzony, kraj uratować może jedynie przewrót pałacowy. 

DEMOKRACJA

  W demokracji jest znacznie  trudniej. Bo o ile łatwiej znaleźć w najwyższych sferach dobrze wykształconego, bogatego ,a więc nie wyciągającego ręki po grosz publiczny lidera ,niż mądrą większość w całym narodzie. Demokracja zaś dając równy głos wszystkim  niesie szczególne konsekwencje. Najgroźniejsze w Polsce.

 Już bowiem Jan Kochanowski pod koniec XVI w pisał                                  

 Polak mądry po szkodzie";
Lecz jeśli prawda i z tego nas zbodzie,

Nową przypowieść Polak sobie kupi,

Że i przed szkodą, i po szkodzie głupi".


  Chodziło o wybór na króla Polski znanego w całej niezjednoczonej jeszcze Europie lubieżnika ,biseksualisty i rozpustnika Henryka de Valois zwanego Walezjuszem. W katolickiej ,prawowiernej Rzeczpospolitej nikt nawet nie wyobrażał sobie kogoś takiego na tronie, a jednak ciemny szlachecki lud obiecanki jego spindoktora biskupa Walencji Jeana Monluca kupił i Henryka wybrał . Biskup był w kilku językach bardzo wygadany ,a mówił zawsze to co słuchający chciał usłyszeć. Przy protestantach ostentacyjne opychał się w piątki mięsem. Przy katolickich konserwatystach wyzywał lutrów i kalwinów od psów. Trzymał się twardo jednej konkretnej zasady. Twierdził, że dobry polityk to w pierwszej kolejności dobry kłamca, co wielokrotnie setki lat później  potwierdzał Mateusz Morawiecki.

 Mówił Polakom dokładnie to, co chcieli usłyszeć. Zjazdy szlachty w całym kraju prześcigały się w wygórowanych, nierealnych lub wprost absurdalnych żądaniach pod adresem nowego króla.


Jedni chcieli, by władca spłacił z własnej kieszeni wszystkie długi państwa. Drudzy, by prywatnym kosztem wystawił armię. Trzeci domagali się opłacanej przez monarchę floty. Kolejni jeszcze mówili, że zgodzą się tylko na takiego władcę, który co roku będzie wpłacać do skarbu państwa pół miliona florenów. Monluc słuchał uważnie każdej propozycji i na każdą wyrażał zgodę. Tym, którym obietnice naprawy państwa nie wystarczały na lewo i prawo rozdawał w imieniu przyszłego króla dobra ziemskie, urzędy, godności i prezenty w czystym złocie. Jak Zagłoba Szwedom Niderlandy.

Wybory odbywały się pod Warszawą, a więc na obszarze zamieszkanym przez wielkie rzesze słabo wykształconej politycznie szlacheckiej biedoty. Ponieważ jej do stolicy było najbliżej  w efekcie to właśnie zagrodowi  Mazowszanie mieli decydować o wyniku wyborów zarówno tych, jak i każdych kolejnych aż do upadku Pierwszej Rzeczpospolitej. Dla zwycięstwa Walezjusza biskup Munluc każdemu szlachciurze z Mazowsza, który przybył na sejm, zgodził się wypłacać po dwa grosze dziennie w zamian za oddanie głosu na Henryka Walezego. Dopilnował też zorganizowania specjalnej kuchni polowej dla miejscowych obywateli z nieograniczonymi ilościami napitków. Mazowszanie nie musieli się nawet kłopotać transportem francuscy stronnicy zwozili ich masowo na miejsce obrad .Po nigdy nie potwierdzonej obietnicy że, nestorka wygasłego właśnie rodu 49 letnia Anna Jagiellonka odda rękę 21 letniemu Henrykowi, ten nie znający języka polskiego kandydat został demokratycznymi głosami szaraczkowej szlachty Mazowsza wybrany na króla Polski.


 Nie nauczywszy się języka uciekł do Francji już po 3 latach, kiedy  zwolnił się francuski tron.

Minęło 400 lat z okładem i historia po raz n-ty kolejny raz się powtarza. Wystarczyły obietnice obniżenia wieku emerytalnego , 500+ i innych socjalnych transferów ,by klasa robotniczo chłopska i emeryci głownie z byłej Galicji i zaboru rosyjskiego bezpośrednio po patriotycznej  mszy masowo poszli do urn i wybrali Zjednoczoną Prawicę. Różnicą świadczącą jednak o pewnym postępie jest to ,że Henryk Walezy nie znał języka polskiego, a Jarosław Kaczyński -choć pochodzi podobno z Odessy- polski dobrze zna .Nie zna za to żadnego obcego ,bo w Polsce każdy prawdziwy patriota tak ma.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

JESTEM TAKI ,JESTEM TAKI ZMĘCZONY.BOLĄ MNIE RĘCE ,GŁOWA I OBIE NOGI.PĘKA MI SERCE,TYLE SIE DZISIAJ DZIAŁO. WSZYSTKO PRZEZ TUSKA Z JEGO NIEMIECKĄ BANDĄ.

NIE TRZEBA KOŃCZYĆ OXFORDU, YALE CZY HARVARDU, BY ZARABIAĆ MILIONY.JEŚLI TAK CHCE PREZES KACZYŃSKI WYSTARCZY KORESPONDENCYJNA WYŻSZA SZKOŁA OCHRONY ŚRODOWISKA -KIERUNEK BHP.

NOWA MINISTER KULTURY ZAPRAGNĘŁA W PODZIĘKOWANIU NAWIĄZAĆ Z PREMIEREM BLIŻSZY KONTAKT JAK KIEDYŚ Z PEWNYM KOMPOZYTOREM. NIESTETY MATEUSZ PRZEPISAŁ MAJĄTEK NA ŻONĘ. NIE MOŻE WIĘC RYZYKOWAĆ.