NIECH TO JEDWABNY SZLAK
Dziś gdy Zachód się laicyzuje lub islamizuje, gdy świątynie służą głównie do zwiedzania lub do zamykania ,gdy nie ma nam już nic nowego do zaoferowania (oprócz tradycyjnych dotacji) gdy się wtrąca i poucza i zasady nam narzuca musimy sobie znaleźć nowszych ,lepszych przyjaciół.Grupa Wyszehradzka też już nie taka,nie podąża za nami jak planowaliśmy.Odkryliśmy na szczęście potężny kraj na wschodzie o bardzo zbliżonych do nas poglądach i podobnie wielkiej historii. Zaczynał jak nasi poprzednicy od nierozważnych swobód by dojść tak jak my tylko wcześniej do dyscypliny,prawa i sprawiedliwości.Podobnie jak my uznawali rodzinę za podstawowa komórkę społeczną więc o tych analogiach poniżej.
Podczas gdy jedynie prawdziwe chrześcijaństwo propaguje słusznie czystość i abstynencję jako najpewniejszą drogę do Nieba, mieszkańcy innego krańca świata, równie gorliwi w swojej wierze, głosili zupełnie przeciwny pogląd. „Im więcej kobiet mężczyzna posiędzie, tym bliżej nieskończoności będzie ” Tak właśnie przedstawia się jedna z doktryn dao (tao) – Drogi, „Najwyższej Ścieżki Natury” – filozofii kształtującej życie społeczne i umysłowe Chińczyków przez ponad dwa tysiące lat.
Chińska cywilizacja, jedna z najwspanialszych kultur w dziejach , powstała na ideach, które inne ludy odrzuciły na długiej drodze rozwoju. Tylko Chińczycy nie wyparli się ścisłych związków z naturą i tylko oni uznali, że nie mają nic do zawdzięczenia bogom stworzonym na wzór i podobieństwo człowieka. W ich pojęciu istnienie to ciągły ruch i ciągłe zmiany, powstawanie i przemijanie, strumień energii płynącej w czasoprzestrzeni, w której nurza się wszystko i wszyscy, człowiek i zwierzę, trawa i drzewa, skały i góry, chmury, deszcz i wiatr, rzeki i morza. Nic nie jest dane raz na zawsze, bo wszystko stale powstaje i stale przemija.
Istota chińskiego sposobu postrzegania świata zasadza się, na ciągłym ruchu, ciągłym przemijaniu, falowaniu. Wszystkie składowe bądź powstają, bądź nikną. Gdy jeden element zaczyna górować, inny musi się cofnąć. Gdy jeden się kurczy i niknie, drugi musi się rozwijać. Element bierny ma odpowiednik w czynnym, by mógł zaistnieć pozytyw, musi powstać negatyw. Ludzie tak postrzegajacy świat uważają , że człowiek może żyć długo i szczęśliwie, a nawet osiągnąć nieśmiertelność, jeśli tylko nauczy się żyć w harmonii z naturą. Środkiem wiodącym do celu jest harmonijne napięcie między yn(element pasywny) i yang(element aktywny), które są wszechobecne w naturze i w życiu każdego pojedynczego człowieka. Trzeba więc nauczyć się, jak pobudzać yn i yang, jak je umacniać, pamiętając, że czerpią one siły z wzajemnego oddziaływania na siebie.
Yn i yang są sobie przeciwstawne, a zarazem wzajemnie się uzupełniają, co znakomicie widać w naturze. Księżyc i zima to yn, słońce i lato to yang. Podobnie mężczyzna i kobieta.Wynikająca z tej teorii recepta na długie i zdrowe życie nie jest skomplikowana i wymagająca wyrzeczeń. Większość z dzisiejszych mistrzów medycyny podpisałaby się pod nią obu rękami. Składają się na nią regularne ćwiczenia fizyczne, zrównoważona dieta, kontrola oddechu, kąpiele słoneczne i normalne pożycie.
Podczas gdy mieszkaniec średniowiecznej Europy wiedział ,że seks to grzech, dopuszczalny jedynie w pewnych warunkach, tak w umyśle jego odpowiednika w Chinach tkwiło przekonanie że jest on świętym obowiązkiem i należy go uprawiać często i z całą świadomością, że w ten sposób osiągnie się stan harmonii i wstąpi na ścieżkę samodoskonalenia. Każdy kij ma najczęściej dwa końce więc i w Państwie Środka musiał pojawić się kiedyś jakiś PIS. W odróżnieniu od zwracającej się ku naturze idei tao konfucjanizm bo o nim mowa akcentował zupełnie inne wartości. Odrzucał spontaniczność, podnosząc znaczenie rytuałów, ceremonii, hierarchii, władzy, instytucji i transferów społecznych, prawa i ścisłych podziałów na pierwszy i drugi sort.
Jednym z zasadniczych elementów konfucjańskiej koncepcji państwa jest rodzina, w której każdy zajmuje określone miejsce i w której przeszłość, teraźniejszość i przyszłość przeplatają się ze sobą jak w taoizmie. Ludzkie istnienie to ogniwo w łańcuchu zdarzeń, łączące przodków z wstępującym w życie pokoleniem. Na potomku spoczywają przeto obowiązki nie tylko względem ojca, ale dalszych przodków .Miłość ojczyzny i patriotyzmy. Od nich zaś, od tego, jak im się wiedzie w innym świecie, zależy przyszłość mieszkańców istniejącego świata. Kobiety w tym systemie nie spełniały żadnej roli. Należały do pośledniejszego gatunku,II sortu z którym – jak mówił Konfucjusz – „trudno obcować. Gdy im się pofolguje, wymykają się spod kontroli, gdy trzyma się je na dystans, stają się nieznośne” Kobieta to biologiczna konieczność, bo bez niej nie da się spłodzić potomka, ściślej – syna. On to bowiem ma przejąć obowiązki wobec przodków. Ze szczególnej roli, jaka w systemie konfucjańskim przypada męskim potomkom, wynika bardzo ciekawa konsekwencja.Poligamia w Chinach była zjawiskiem o znacznie szerszej skali niż gdzie indziej i przetrwała o wiele dłużej niż w innych systemach kulturowo-cywilizacyjnych.Zwykły wieśniak posiadał przeważnie jedną towarzyszkę życia. Ale na wyższych szczeblach hierarchii społecznej było już inaczej, a Chiny w odróżnieniu od innych społeczeństw miały nader liczną klasę średnią. Im kto zamożniejszy, tym więcej miał małżonek i nałożnic, bo każdy żywił ambicję posiadania wielkiej rodziny.(coś na kształt Radia Maryja,lub „wszyscy Polacy to jedna rodzina”) .Ci, co w ramach klasy średniej plasowali się na pośledniejszych miejscach, mieli od trzech do dwunastu żon i nałożnic, ale w wyższych warstwach trzydzieści i więcej własnych kobiet nie należało do rzadkości.
Na mężu spoczywał obowiązek nie tylko ich utrzymania, ale także zaspokajania ich potrzeb emocjonalnych i cielesnych. „Póki nałożnica nie skończy pięćdziesiątego roku życia, mąż ma sypiać z nią raz na pięć dni” – czytamy w Li-ki, konfucjańskiej „Księdze rytuałów”. Dbać trzeba o każdą z kobiet, nie ma mowy o wyróżnianiu jednych kosztem drugich, bo może to doprowadzić do konfliktów wśród damskiej części rodziny, zrujnować spokój, a w konsekwencji zaszkodzić karierze pana domu. Temu bowiem, kto nie potrafi zaprowadzić ładu we własnym domu, nie można powierzyć żadnej odpowiedzialnej funkcji czy urzędu.
Sprawę wyboru przyszłej małżonki powierzano fachowcom. Działali oni tak jak pośrednicy w handlu nieruchomościami. Żony nabywano tak, jak dziś kupuje się domy. Swat sprawdzał najpierw, czy oferowany obiekt odpowiada opisowi i nie ma ukrytych wad, a więc czy kandydatka na oblubienicę jest dziewicą, czy jest zdrowa i rodzice są w porządku, zwłaszcza zaś czy nie ma prawnych przeszkód do zawarcia transakcji – czy między stronami przyszłej umowy nie zachodzą stosunki pokrewieństwa. Kazirodztwo traktowano jako absolutne tabu, i to do tego stopnia, że nawet przypadkowa zbieżność nazwisk wykluczała małżeństwo. Na koniec, tak jak agent od nieruchomości sprawdza, czy w miejscowym planie zabudowy nie kryją się jakieś przykre niespodzianki, swat upewniał się, czy w znakach na niebie i wróżbach nie ma niczego podejrzanego. Pozostawało już tylko uzgodnienie ceny.
Gdy i to załatwiono, kandydat na męża udawał się z oficjalną wizytą do rodziców wybranki, niosąc w darze gęś. Do siebie wracał już w towarzystwie małżonki. Jeszcze tego samego dnia odbywała się uczta weselna, a nocą, w Tajemniczej Alkowie, specjalnym pomieszczeniu przeznaczonym na ten właśnie cel, dokonywała się konsumpcja nowego związku.
A związek oznaczał, że małżonka oddaje się pod opiekę męża razem z orszakiem sióstr i służebnic, które automatycznie stawały się nałożnicami małżonka. Transakcja miała więc charakter hurtowy, co oszczędzało małżonkowi trudów dalszych poszukiwań, a małżonce raźniej było w nieznanym otoczeniu. Z chwilą ślubu wchodziła bowiem ostatecznie do rodziny męża, której na ogół wcześniej nie znała.
Rodzina w chińskim wydaniu jest niezwykle rozległa. Obejmuje nie tylko rodziców, ale także braci, siostry, ciotki i wujów. Związki rodzinne są bardzo silne. Rodzina trzyma się razem i mieszka na ogół razem, nie w jednym domu – bo musiałaby to być ogromna budowla – ale w najbliższym sąsiedztwie. Prezentacja małżonki i jej orszaku nowej rodzinie odbywała się nazajutrz po zawarciu umowy i jej przypieczętowaniu w Tajemniczej Alkowie. Tego też dnia młodą żonę prowadzono do sali przodków, aby przedstawić nowego członka rodziny „drogim nieobecnym”. Następnego dnia małżonka udawała się z pożegnalną wizytą do rodziców, których oglądała po raz ostatni w życiu, chyba że w trzymiesięcznym „okresie gwarancyjnym” wyszło na jaw coś, na podstawie czego małżeństwo można by uznać za niebyłe. Czymś takim mogła być stwierdzona bezpłodność małżonki lub nieuleczalna choroba. Mąż miał wtedy prawo oddalić żonę. W praktyce rzadko do tego dochodziło. Po pierwsze, stanowiłoby to obrazę rodziny małżonki, po wtóre – oddalając żonę, oddalało się jednocześnie cały przynależny orszak sióstr i służebnic, a to z oczywistych przyczyn raczej się nie kalkulowało.
Przy wszystkich różnicach dzielących małżeństwo chińskie od zachodniego ideał chińskiej małżonki wcale od niego nie odbiegał. Żona nie musiała być szczególnie inteligentna, mądra czy przystojna. Ważne, aby była „uprzejma, łagodna, spokojna, czysta i starowna”. Dobra małżonka powinna „prząść, tkać,dbać. Nie powinna wygłupiać się i pozwalać sobie na żarty. Powinna z wdziękiem podawać jedzenie i napoje gościom… Niech nie słucha nieprzystojnych rozmów i nie patrzy, na co nie należy… Niech dba o swój wygląd, a wychodząc z domu niech się nie maluje zbyt krzykliwie, niech się godnie zachowuje, nie miesza się z gminem. I niech nikogo nie podgląda i nie gapi się przez okno” Powyższe rady wyszły spod pędzelka Pan Chao jednej z pierwszych i największych uczonych kobiet w Chinach, która przyczyniła się do sporządzenia oficjalnej kroniki dynastii Hań.
Jakże gorzko być kobietą, Trudno sobie wyobrazić gorszy los!
…Nikt nad nią łzy nie uroni, gdy wydają ją za mąż
…Miłość męża jest równie daleka jak Droga Mleczna,
A przy tym kobieta ma go wielbić jak słonecznik słońce.
Jej serce goreje jak ogień, jego bije chłodem jak woda.
I wszystko, co złe, to zawsze jej wina…
Rola chińskiej żony sprowadzała się do funkcji matki i gospodyni. Każda z żon miała sobie przypisane miejsce w damskiej gromadzie i swoje codzienne obowiązki. Wolne chwile spędzała najczęściej przed lustrem, trefiąc włosy i malując twarz. Równie często wdawała się w pozamałżeńskie afery.
W babińcu, mimo rad i zaleceń zawartych w uczonych księgach, aż wrzało od intryg. W zamieszaniu dorośli synowie pana domu często naruszali ojcowskie prawo własności, dobierając się do jego konkubin i nałożnic. Swego pana i władcę małżonka widywała z zasady tylko przy posiłkach i czasem w łóżku. Rzadko też mąż zaszczycał ją rozmową, i to tylko o sprawach domowych. Konfucjusz niezwykle surowo odnosił się do kobiet próbujących mieszać się w sprawy męża, nie mówiąc już o sprawach publicznych. Udział kobiet w sprawach państwa to źródło wszelkiego zła. „Kobieta, którą niebacznie dopuści się do spraw publicznych – stwierdzał wybitny mąż stanu z II wieku naszej ery Yang Chen – narobi wyłącznie bałaganu, wprowadzi zamęt w państwie i przyniesie wstyd cesarskiej władzy… Przeto kobiecie nie wolno brać udziału w żadnych urzędowych sprawach”Opinię tę potwierdzają współczesne wyczyny Bećki i Kryśki. W czasach Yuang Chena na cesarskim dworze panoszyła się (podobnie jak na Nowogrodzkiej) klika złożona z nałożnic i pilnujących ich eunuchów, Bałagan, do jakiego ów babiniec doprowadził, przyczynił się do upadku dynastii Han.
Równie mocno jak udział kobiet w sprawach państwa uczniowie Konfucjusza potępiali wszelkie przypadkowe kontakty cielesne między mężem a żoną lub konkubinami. Ich zdaniem wywoływało to niepotrzebne podniecenie, co mogło wywrócić do góry nogami starannie ułożony kalendarz, wedle którego mąż zajmował się swoim fraucymerem. „Mężczyźnie nie wolno przyjmować niczego bezpośrednio z rąk kobiet, i odwrotnie – niech kobieta niczego nie bierze z rąk mężczyzny” – pouczano w Li-ki (podrecznik savoir vivre). „Jeśli mężczyzna chce coś kobiecie podać, niech kobieta podsunie mu bambusową tacę… Parom nie wolno było udawać się wspólnie do źródła ani zażywać wspólnie kąpieli czy nawet składać odzienia na tym samym miejscu”
Zasady zasadami ,a kobiety nawet w takich Chinach robiły swoje.Jak opisuje kronikarz Ko Hung
„Chodzą na zakupy, odwiedzają krewnych, nawet późną nocą, w świetle gwiazd lub pochodni, prowadząc ze sobą cały orszak służby… Chodzą także do buddyjskich świątyń, przyglądają się polowaniom i połowom ryb, urządzają sobie pikniki na trawie, nawet podróżują w otwartych lektykach, każąc zatrzymywać się w każdej napotkanej wiosce czy mieście, popijając, śpiewając i bawiąc się po drodze .Taki brak szacunku dla zasad przyzwoitości grozi upadkiem rodziny i zagładą państwa”.Tym bardziej,że w walczącym ciągle z kimś Państwie Środka występowała znaczna nadwyżka kobiet.
Pierwsza czyli główna małżonka wywodziła się zwykle z tej samej warstwy społecznej co mąż. Gdy jednak małżonek postanawiał zwiększyć swój stan damskiego posiadania, nie musiał już ograniczać wyboru do swojej klasy. Mógł rozglądać się za kimś atrakcyjnym pod innymi względami i tak trafiał do płatnych profesjonalistek – kobiet z niższych klas, ale atrakcyjnych, bo konkurencja sprawiała, że do zawodu trafiały najlepsze dziewczyny. Taki układ miał wiele zalet i satysfakcjonował wszystkich. Był ekonomiczny. A po drugie, do zawodu, a tą drogą do klas wyższych trafiały najprzystojniejsze panny z klas niższych, dzięki czemu brzydsze, które pozostawały we własnym środowisku, miały mniejszą konkurencję czyli wszyscy wygrywali.
Chińczycy wielce praktyczni i pragmatyczni – dbali, aby zjawienie się nowej żony czy nałożnicy nie wywoływało napięć i kryzysów w damskiej części gospodarstwa. Jak na wszystko, tak i na taką sytuację mieli gotowy wzór postępowania.” Najlepiej gdy Pan przez parę dni nie zbliża się do nowo przybyłej, a jednocześnie koncentruje uwagę na pozostałych kobietach. Gdy kładzie się z którąś ze starych nałożnic lub żon, nowo przybyła powinna stać przy łożu z kości słoniowej. Dopiero po czterech, pięciu dniach może pójść do łoża z nową, ale koniecznie w obecności pierwszej małżonki i nałożnic.Takie postępowanie gwarantuje, że wśród kobiet zapanuje prawo i sprawiedliwość.
Komentarze
Prześlij komentarz