INDIANIE W KAŻDYM STANIE.SŁUŻBA NIE DRUŻBA,CNOTA NIE PATRIOTA

4

Między Ameryką a Europą rozciągał się ocean wody do ochłody, a w nim dodatkowa przepaść cywilizacyjna. My mieliśmy za sobą dwa tysiące lat postępu technicznego, rozwoju politycznego,a przede wszystkim prawdziwej wiary. Mieszkańcy Ameryki nazwani przez pomyłkę Indianami sterty grzechów nowych i starych.Hiszpańscy odkrywcy i zdobywcy przypisali Inkom i Aztekom wszystkie najcięższe: kanibalizm, rytualne mordy, kazirodztwo, narkotyki, pijaństwo, sodomię, cudzołóstwo, rabunki, zabójstwa. Zabrakło herezji, ale tego akurat grzechu nie sposób było Indianom zarzucić bo byli poganami,a to nie grzech tylko ciemnota. Europejskich teologów i polityków absorbowała jednak inna sprawa: do jakiej kategorii zakwalifikować czerwonoskórych. Ilość i ciężar właściwy grzechów upoważniał, aby uznać ich za bestie – okrutne, brutalne i bezrozumne .„Istoty pozbawione rozumu nie są niczego władne, a przeto nie mogą mieć praw; nie korzystają z praw, bo nie są niczego władne” Taką ustalono kwalifikację ,która usprawiedliwiała traktowanie ich jak zwierzęta w podczas gdy nie było jeszcze ochrony zwierząt i gatunków chronionych. Sprawy rozwijałyby się bez przeszkód i ochrony Indian, gdyby nie bulla papieża Aleksandra VI ogłoszona w maju 1493 roku. Jej mocą Hiszpania zyskała władzę nad niemal całym Nowym Światem z zastrzeżeniem, że w zamian miała przywieść go na łono Kościoła. Zalecono  bezrozumne bestie wychować w wierze przez co z łaską spłynie na nich rozum i mądrość.


7


Idąc za kolejnym głosem z nieba  papież Paweł III uznał w roku 1537 Indian za prawdziwych ludzi. Jakie zatem zwyczaje i prawa mieli  podniesieni przez Pawła do godności ludzkiej grzesznicy, bestie i sodomici. 


 W państwie Inków system praw był surowy, choć kary wymierzano w miarę łagodne, nie kierując się nieznanymi jeszcze zasadami humanitaryzmu, ale zdrowym rozsądkiem. Gwałt na dziewicy na przykład karano ukamienowaniem, ale od egzekucji odstępowano, „gdy ofiara była zadowolona i wyrażała gotowość poślubienia sprawcy”


Filarami inkaskiego ładu prawnego było małżeństwo i praca co duszę wzbogaca.


We wszystkich prawie miastach urzędowali specjalni sędziowie, którzy „baczyli na leniwych i ospałych, wymierzali im kary i posyłali do użytecznych zajęć”. Znaczniejsi obywatele i wodzowie mieli obowiązek „obsłużenia po pięćdziesiąt kobiet każdy, aby zwiększyć liczbę ludności” Pozostałym prawo zabraniało pozostawania w stanie bezżennym.


3




Monarcha był ojcem narodu i jako taki miał obowiązek wydania każdej ze swoich „córek”(czyli poddanych) za mąż. Obowiązek ten traktował z całą powagą. Raz w roku pod jego przewodnictwem odbywała się uroczystość masowych zrękowin w stolicy – Cuzco, a pod protektoratem królewskich wysłanników we wszystkich zakątkach kraju. Młoda para otrzymywała ziemię i dom budowany przez miejscową społeczność, krewni dostarczali meble. Podobny system rozwinął się także w państwie Azteków. Skoro młoda para miała odtąd odpowiadać za siebie, musiała być w stosownym wieku. Wynosił on zwykle 18–20 lat dla kobiet i 24 dla mężczyzn, co oznacza, że w porównaniu z ówczesną Europą Indianie dość późno wchodzili w związki małżeńskie. Co do czystości przedmałżeńskiej to jeden z siedemnastowiecznych biskupów Quito skarżył się, że nie sposób „przekonać indiańskich dziewcząt, aby cnotę wnosiły w posagu”, co w cywilizowanym świecie jest godne najwyższego szacunku. Indianki na przekór rade są tracić cnotę, a gdy nie mają po temu sposobności, rozpaczają, że nikt ich nie chce”. Jego Eminencja załamywał ręce nad owieczkami, które na wiele miesięcy przed ślubem żyją w grzechu, bo „każdy Indianin chce się doświadczalnie przekonać, czy przyszła żona będzie mu odpowiadać” To coś jakby dzisiejsze konkubinaty, małżeństwa na próbę czy związki partnerskie..


Pierwszą, czy też główną małżonkę Indianin poślubiał z nadania władcy. Nie mogło więc być mowy o rozwodzie ani wypromowaniu małżonki numer dwa na pierwsze miejsce, gdy taki wakat powstał. W razie śmierci małżonki danej od władcy wdowiec miał prawo, ale nie obowiązek, wzięcia kogoś w jej zastępstwie. Wdowa miała znacznie bardziej ograniczony wybór. Mogła poślubić wyłącznie brata zmarłego męża. Po śmierci ojca najstarszy syn przejmował obowiązki głowy rodu i roztaczał opiekę nad kobietami zmarłego.


8


Harem władcy zapełniano mniej więcej tak, jak czyniono to na dworze chana Kubilaja. Wysłannicy króla regularnie odwiedzali większe i mniejsze skupiska poddanych, wybierali co piękniejsze dziewczęta, zwykle dziesięcioletnie, które następnie kierowano na naukę do specjalnych zgromadzeń przypominających klasztory. Po czterech– pięciu latach, gdy edukacja dobiegała końca, dziewczęta, noszące tytuł acllacuna – „niewiast wybranych”, poddawano swego rodzaju egzaminowi i przedstawiano władcy, który dokonywał ostatecznego wyboru. Część zatrzymywał dla siebie, część oddawał do dyspozycji dostojników, których chciał w ten sposób uhonorować, pozostałe przeznaczał do posług religijnych jako Dziewice Słońca.


Miały one obowiązek zachowania cnoty, w przeciwnym razie karano je śmiercią. Wyjatkowo uchodziła z życiem dziewica, która zaszła w ciążę, ale przysięgła, że stało się to za sprawą Słońca.Wymóg cnoty nie był traktowany zbyt surowo podobnie jak celibat u dzisiejszych księży.W przypadkach spotkań na najwyzszym szczeblu Dziewice Słońca stanowiły atrakcyjną nagrodę dla elity – ceniono je za urodę i wychowanie. Słano je także w prezencie Hiszpanom, trafnie zakładając, że docenią wartość daru. Obyczaj zastrzegania najpiękniejszych panien do dyspozycji dworu jako Dziewic Słońca miał określone znaczenie religijno-polityczne. Władca uważał się za dziecię Słońca i „słoneczne” pochodzenie stanowiło manifestowaną na wszelkie sposoby legitymację władzy. Nałożnicami króla mogły być wyłącznie Dziewice Słońca, małżonką – tylko osoba o takim samym „słonecznym” pochodzeniu jak władca, co oznaczało, że – podobnie jak w starożytnym Egipcie – monarcha wchodził w związki kazirodcze: żenił się z własną siostrą, bo tylko ona gwarantowała czystość rodu.


Kazirodztwo w pozamonarszym wydaniu karano z całą surowością, podobnie postępowano w państwie Azteków, a także w wielu indiańskich społecznościach plemiennych. Co do innych wykroczeń, to generalnie rzecz biorąc, w społecznościach Indian amerykańskich nie tolerowano gwałtów, cudzołóstwa i aborcji. W państwie Majów cudzołóstwo traktowano nieco łagodniej w tym sensie, że tylko recydywistów skazywano na śmierć.


Inkowie spoglądali w przyszłość, Aztekowie o nią nie dbali, nie wprowadzili więc żadnych rewolucyjnych zmian w polityce rodzinnej. Trzymali się starych zasad,które polegały na tym, że karano nieproduktywne związki seksualne i wykluczano aborcję pod groźbą kary śmierci co czyni ich naszymi ideowymi przewodnikami.


6


Zachęcali do wcześniejszego niż u Inków wstępowania w związki małżeńskie (14–15 lat dla dziewcząt i 20 dla mężczyzn), dopuszczano do rozwodu, gdy małżeństwo okazywało się bezpotomne, i nie miano nic przeciwko poligamii w nadziei na większy przyrost naturalny.Może to obok 500 + i zniesienia celibatu księży ożywiłoby przyrost naturalny w naszym kraju. Z drugiej strony taki vice Morawiecki skrzywiłby się jeszcze bardziej gdyż ekonomicznie to rozwiązanie okazało się mało wydajne. Władca Texcoco ze swoimi dwoma tysiącami żon i nałożnic spłodził zaledwie 144 potomków król Axaycatl z trzema setkami spłodził 22 dzieci, Auitzotl miał ich 20, Montezuma – 19, a Tlacaeleltzin – 17. Takie liczby mogłyby imponować w związkach monogamicznych, ale w odniesieniu do setek żon rozczarowują. Na co zwracał uwagę vicepremier „Świadczą o kapitalnym marnotrawstwie potencjału rozrodczego”.Prości ludzie, żyjący z konieczności w związkach monogamicznych,bez 500+ osiągali lepsze rezultaty i legitymowali się większym wskaźnikiem płodności niźli pozostający w wielożeństwie możni ze szczytów władzy. Z drugiej strony wielożeństwo dawało sporej grupie bezrobotnych kobiet poczucie pewnego bezpieczeństwa i komfortu. W sytuacji braku równowagi demograficznej, gdy tak wielu kandydatów do małżeństwa marnowało się na i przy ołtarzach, kobiety te nie miały innych szans.Jak to jednak przekorne kobiety, podobnie jak dziś emancypowały się i wybierały karierę pozamałżeńską. Miały do wyboru kilka dróg. Mogły zająć się rzemiosłem – szyciem, tkaniem, mogły zatrudniać się do sporządzania manuskryptów, do gotowania, służyć jako akuszerki lub uzdrowicielki, a także jak wszędzie indziej kupczyć własnym ciałem. Mimo dość restrykcyjnych obyczajów tyczących cudzołóstwa Aztekowie tolerowali cichociemne, a nawet więcej, wyznaczali im pewną rolę w ceremoniach religijne.Franciszkanin Bernardino de Sahagun badacz historii i obyczajów Azteków tak opisuje to zjawisko:


aztekowie41


„Kobieta wyemancypowana zaczyna swój proceder w młodym wieku i nie porzuca go do starości. Sprzedaje swe wdzięki, upijając się i na nic nie zważając. Jest piękna, elegancka, ale zepsuta do cna… rozpustna, wulgarna i gadatliwa. Dba o siebie, stroi się i przysposabia, a po wszystkich zabiegach jawi się jako róża. Najpierw zerka w zwierciadło, potem bierze kąpiel, myje się starannie i odświeża, aby dobrze wyglądać… Namaszcza się żółtym kremem, zwanym axin, by mieć bladą płeć, na lica nakłada róż, by wydać się światową. Zęby barwi szkarłatem, włosy rozpuszcza, by wydać się jeszcze bardziej piękną… Skrapia się perfumą i cięgiem żuje tzictli (żywicę, z której wytwarza się gumę do żucia), kłapiąc szczękami jak kastanietami.


Chodzi po ulicach wyglądając rozpustnych mężczyzn, śmieje się przy tym bez przerwy, ale serce ma niespokojne… Chodzi po ulicach, zaczepia wszystkich, popatruje na mężczyzn, strzela oczami, czyni wymowne gesty, uśmiecha się, aż znajdzie kogoś, kto jej odpowiada”


aztekowie20


W metropoliach, jak  Tenochtitlan, zostanie cichociemną było stosunkowo proste. Bardziej skomplikowanie rzecz przedstawiała się w społecznościach lokalnych. U Indian Sinaloa, mieszkających w dzisiejszej Arizonie istniał specjalny obrządek wyświęcania cichociemnej. Miejscowi wodzowie i kapłani ze względu na wysoka temperaturę obchodów zdejmowali szaty i szli w pląsy z adeptką. Następnie wiedli ją do specjalnie przystrojonej chaty. Główny wódz obdarzał niewiastę szalem i bransoletami z turkusa i jako pierwszy ją nawiedzał. Po nim inni wodzowie, a na koniec zgodnie z demokracją każdy chętny.Kobieta tak wyróżniona musiała być później miła dla każdego, kto gotów był jej zapłacić żądaną sumę. Jeśli wychodziła za mąż, nadal miała prawny i moralny obowiązek oczywiście  za godziwą zapłatę służyć wszystkim .Służba nie drużba,cnota nie patriota.


 


 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

JESTEM TAKI ,JESTEM TAKI ZMĘCZONY.BOLĄ MNIE RĘCE ,GŁOWA I OBIE NOGI.PĘKA MI SERCE,TYLE SIE DZISIAJ DZIAŁO. WSZYSTKO PRZEZ TUSKA Z JEGO NIEMIECKĄ BANDĄ.

NIE TRZEBA KOŃCZYĆ OXFORDU, YALE CZY HARVARDU, BY ZARABIAĆ MILIONY.JEŚLI TAK CHCE PREZES KACZYŃSKI WYSTARCZY KORESPONDENCYJNA WYŻSZA SZKOŁA OCHRONY ŚRODOWISKA -KIERUNEK BHP.

NOWA MINISTER KULTURY ZAPRAGNĘŁA W PODZIĘKOWANIU NAWIĄZAĆ Z PREMIEREM BLIŻSZY KONTAKT JAK KIEDYŚ Z PEWNYM KOMPOZYTOREM. NIESTETY MATEUSZ PRZEPISAŁ MAJĄTEK NA ŻONĘ. NIE MOŻE WIĘC RYZYKOWAĆ.